We wtorek Narodowy Funduszu Zdrowia oraz Rzecznik Praw Pacjenta przedstawili swoje wnioski w sprawie tragicznie zakończonego pobytu 30-letniej pacjentki w ciąży w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie.

Kobieta, której 21 września odeszły w 22 tygodniu ciąży wody płodowe, zmarła następnego dnia z powodu sepsy, bo jak twierdzi jej rodzina, nie wywołano porodu, tylko czekano do czasu obumarcia płodu.  Departament Kontroli Narodowego Funduszu Zdrowia kontrolę w szpitalu rozpoczął na początku listopada, po doniesieniach medialnych w tej sprawie. Wcześniej, na skutek informacji od rodziny, postępowanie wyjaśniające wszczął  Rzecznik Praw Pacjenta. Wyniki zarówno kontroli, jak i postępowania, wskazują - jak poinformowano - na liczne nieprawidłowości w organizacji pracy szpitala, a co za tym idzie liczne naruszenia praw pacjenta. Jolanta Budzowska, radca prawny, pełnomocniczka rodziny w tej sprawie, zauważa, że sprawdzana była głównie dokumentacja medyczna i już z samej jej treści, nie tylko w ocenie jej i rodziny zmarłej, ale i kontrolujących, można wnioskować o błędzie medycznym Wyniki kontroli zaprzeczają też oświadczeniu szpitala, który stwierdził, że lekarze i położne zro­bili wszys­tko co było w ich mocy, stoczyli trudną walkę o pac­jen­tkę i jej dziecko. Wciąż jednak pozostaje otwarte pytanie, czy do błędu mógł się przyczynić wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.

Czytaj również: Wyrok Trybunału Konstytucyjnego a sprawa śmierci pacjentki w Pszczynie. Potrzebne standardy działania >>

 

Co ustalił Narodowy Fundusz Zdrowia

Kontrolerzy NFZ weryfikowali prawidłowość realizacji umowy z NFZ w dniach 21 i 22 września, w trzech obszarach:

  • Pierwszy dotyczył: organizacji, sposobu realizacji, jakości i bezpieczeństwa udzielania świadczeń opieki zdrowotnej w odniesieniu do pacjentki;
  • Drugi - zabezpieczenia obsady medycznej (lekarzy i położnych) wymaganych do realizacji świadczeń w oddziale ginekologiczno-położniczym oraz oddziale anestezjologii i intensywnej terapii;
  • Trzeci - prawidłowości i rzetelności prowadzenia dokumentacji medycznej.

-  Niestety realizacja świadczeń pozostawiała wiele do życzenia zarówno w części organizacyjnej, jak i dokumentowania, a także niestety postępowania medycznego. Nasza kontrola wykazała szereg nieprawidłowości zarówno organizacyjnych jak i w postępowaniu medycznym,  dlatego nałożyliśmy na placówkę karę w wysokości prawie 650 tysięcy złotych -  powiedział Filip Nowak, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia. Na nałożoną karę składa się maksymalna kara w wysokości ponad 615 tys. zł z tytułu niedochowania należytej staranności w opiece nad pacjentką oraz około 32 tys. zł z tytułu niewłaściwego prowadzenia dokumentacji medycznej.

- U pacjentki występowały objawy początkowo świadczące o nasilającej się infekcji, następnie pojawiły się objawy wstrząsu septycznego, wystąpiła niewydolność wielonarządowa i nie było tutaj adekwatnych reakcji w postaci działań i zlecanych badań i monitorowania stanu pacjentki w związku z czym nie doszło w odpowiednim momencie do działań, które zapobiegłyby temu tragicznemu zdarzeniu - mówił podczas konferencji prof. Mirosław Wielgoś, specjalista położnictwa i ginekologii, konsultant krajowy w zakresie perinatologii (opieki nad kobietą ciężarną i płodem), który przygotował opinię dla NFZ. Z ustaleń kontroli wynika, że podjęcie decyzji o rozwiązaniu ciąży nastąpiło zbyt późno, tym samym personel nie reagował adekwatnie do objawów klinicznych pacjentki wskazujących na rozwijający się wstrząs septyczny. Stwierdzono również m.in. brak stałego monitorowania stanu pacjentki oraz zlecenia koniecznych dodatkowych badań kontrolnych.

Co ustalił Rzecznik Praw Pacjenta

Prof. Wielgoś sporządził też opinię dla Rzecznika Praw Pacjenta w tej sprawie. Rzecznik z kolei stwierdził w tej sprawie naruszenie praw pacjenta w czterech obszarach. - Nie rozpoznano w odpowiednim czasie wstrząsu septycznego i nie podjęto natychmiastowych działań  zmierzających do pilnego zakończenia ciąży - mówi wprost Bartłomiej Chemielowiec, RPP. - Postępowanie wykazało także szereg innych nieprawidłowości, które wystąpiły podczas pobytu pacjentki na oddziale. Udzielone świadczenia zdrowotne nie odpowiadały wymogom aktualnej wiedzy medycznej i zasadom należytej staranności. Z uwagi na przedwczesne odejście wód płodowych, zgodnie ze standardami, pacjentka powinna zostać otoczona szczególną opieką, także psychologiczną, czego tutaj zdecydowanie zabrakło. Doszło także do naruszenia prawa pacjenta do informacji. Pacjentka nie była w dostatecznie jasny sposób informowana o stanie swojego zdrowia, nie reagowano też, gdy zgłaszała nasilanie się dolegliwości. Nie poinformowano jej o wystąpieniu klinicznych objawów wstrząsu septycznego. Stwierdzono jednocześnie naruszenie prawa pacjenta do dokumentacji medycznej zaznaczając, że nie była ona prowadzona prawidłowo, zgodnie z przepisami i w sposób rzetelny. Zawiodła też komunikacja – pacjentka zgłaszała pogarszanie się stanu zdrowia, nie reagowano odpowiednio na te sygnały. A podkreślam, że każdy powinien czuć się w szpitalu bezpiecznie – wyjaśnił na konferencji Bartłomiej Chmielowiec.

Mec. Budzowska wskazuje, że wnioski RPP potwierdzają, że lekarze decyzję podjęli sami, w zaciszu swoich gabinetów, uznali, że istnienie żywej ciąży upoważnia ich jedynie do "obserwacji" pacjentki. - To w sposób oczywisty łamie jej prawo do rzetelnej, prawdziwej informacji o stanie zdrowia, zagrożeniach, możliwych metodach, a w konsekwencji do wyrażenia zgody na proponowany przebieg leczenia. Jednocześnie trzeba zaakcentować, że pacjentka ma prawo do współdecydowania o podejmowanych działaniach i że to jej głos powinien być rozstrzygający, gdy na szali stawia się jej życie - mówi mec. Budzowska.
 

Czy lekarze kierowali się wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego

Pojawia się jednak pytanie, dlaczego lekarze nie podjęli natychmiastowych działań zmierzających do pilnego zakończenia ciąży? Jolanta Budzowska, radca prawny, pełnomocniczka męża, córki, rodzeństwa oraz matki zmarłej napisała na Twitterze na początku listopada, że sprawa ta to konsekwencja wyroku TK w praktyce, bo przesłanka uzasadniająca aborcję jest na tyle niejasna, że lekarze mogą nie mieć pewności, na co zezwala im prawo w konkretnej sytuacji, a w konsekwencji: jaką decyzję podjąć.

Inaczej na sprawę patrzy prof. Wielgoś. - Na podstawie sporządzonej dokumentacji nie można określić, jakie motywy kierowały personelem szpitala. Z kontroli wynika, że wdrożone wstępne badania były prawidłowe i badania były odpowiednie do sytuacji. W ciągu dalszego pobytu pacjentki w szpitalu nie wdrożono odpowiednich działań w związku z rozwojem sytuacji klinicznej. Myślę, że personel opiekujący się pacjentką nie zdawał sobie sprawy, że tak dramatycznie szybko te objawy będą postępowały. Być może nawet gdyby były wdrożone wszelkie niezbędne działania, nie udałoby się życia pacjentki uratować. Nie wiemy tego, ale takie założenie musimy przyjąć - zaznaczył prof. Wielgoś.

Przypomnijmy, że w Prawo.pl prof. Krzysztof Czajkowski, konsultant krajowy w dziedzinie położnictwa i ginekologii, kierownik Kliniki Położnictwa i Ginekologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, zwracał uwagę, że z przekazu medialnego wynikało, że kobieta spędziła w szpitalu mniej niż 24 godziny. –- Na podstawie medialnego przekazu można więc przypuszczać, że zakażenie było na tyle ostre i szybko postępujące, że nie było szans na uratowanie kobiety, nawet gdyby szybciej wywołano poród – oceniał na początku listopada prof. Czajkowski. Wówczas jednak prof. Teresa Gardocka, dyrektor Instytutu Prawa na Wydziale Prawa Uniwersytetu SWPS, że być może podjęcie odpowiednich działań nie uratowałoby życia kobiety, ale najgorsze jest to, że ich nie podjęto. - Gdyby je podjęto, ale nieskutecznie, to lekarze byliby usprawiedliwieni - mówiła prof. Gardocka. 

 Z kolei mec. Budzowska zauważa, że Pani Izabela pisała  w smsach, że "dzięki ustawie antyaborcyjnej nic nie mogą zrobić", i wciąż pozostaje otwarte pytanie: dlaczego. Przyznaje jednak, że postępowania NFZ i RPP nie mogły przynieść na nie odpowiedzi, bo przedstawiciele tych instytucji nie przesłuchują świadków i mają ograniczone możliwości dowodowe. A jak zauważa mec. Budzowska trzeba jeszcze wyjaśnić, czy, a jeśli tak, to jakie przepisy i które standardy stanęły na przeszkodzie lekarzom, by realizowali prawny nakaz ochrony życia - życia pacjentki w ciąży (art. 38 Konstytucji). Jej zdaniem przynajmniej w pewnym zakresie bierność lekarzy mogła być podyktowana obawą przed odpowiedzialnością.

Sprawę pacjentki z Pszczyny prowadzi też Prokuratura Regionalna w Katowicach, której NFZ przekazał swoje wnioski. Przeciwko położnikowi z Pszczyny postępowanie wszczął też Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Katowicach, dr Stefan Kopocz. Być może on spojrzy jeszcze inaczej na działania podjęte przez lekarza. 

 


Wnioski na przyszłość

Rzecznik Praw Pacjenta zawnioskował też o wdrożenie licznych działań naprawczych w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie, w tym opracowanie procedur dotyczących: zasad postępowania personelu w przypadku wystąpienia wstrząsu septycznego, w tym określenie ryzyka jego wystąpienia, wczesnego wykrywania oraz  natychmiastowego reagowania w celu zminimalizowania jego skutków; zasad postępowania w sytuacjach zagrażających życiu lub zdrowiu kobiety, w szczególności podejrzenia zakażenia w obrębie  jamy macicy oraz krwotoku; stosowania w praktyce indywidualnego planu terapeutycznego z uwzględnieniem ryzyka położniczego celem zapewnienia bezpieczeństwa pacjenta; obowiązku stałego monitorowania oraz cyklicznego kontrolowania procedur.

    Ponadto Rzecznik wnosi o przeprowadzenie szkoleń z rozpoznawania wystąpienia wstrząsu septycznego, w tym  sposobu określania ryzyka  jego wystąpienia i minimalizowania jego  skutków, standardów organizacyjnych opieki okołoporodowej, w tym obejmującego udzielanie świadczeń zdrowotnych pacjentkom przebywającym na oddziale ginekologiczno-położniczym w sytuacjach szczególnych, zgodnie z wytycznymi określonymi w rozporządzeniu; prowadzenia dokumentacji medycznej w sposób rzetelny i kompletny zgodnie z przepisami  ustawy oraz rozporządzenia.