Prawa do bezpieczeństwa nie będziemy mieli, o ile władza nie powie, że nam się ono należy - postulowali pracownicy punktów szczepień przeciwko Covid-19. 10 sierpnia br., po atakach na punkty szczepień w Grodzisku Mazowieckim, Gdyni i Zamościu. Minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział, że wszyscy pracownicy punktów szczepień będą chronieni jak funkcjonariusze publiczni. I dotrzymał słowa. Ustawa, która wprowadza odpowiedni przepis, czeka już tylko na podpis prezydenta. Zacznie obowiązywać po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia. Tyle, że z antyszczepionkowcami mają problem nie tylko szczepiący. A mimo że już są podstawy do karania, napastnicy nie są ścigani.

 

Nowa ochrona dla szczepiących

Kto narusza nietykalność cielesną osoby przeprowadzającej badanie kwalifikacyjne lub szczepienie ochronne przeciwko COVID-19 lub osoby pomagającej w przeprowadzeniu badania lub szczepienia, której nie przysługuje ochrona prawna należna funkcjonariuszowi publicznemu, podczas lub w związku z przeprowadzanym badaniem lub szczepieniem, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3. Tak brzmi nowy art. 49a dodany do ustawy zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Wprowadza go ustawa z 11 sierpnia 2021 r. o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw, która podwyższa nakłady na ochronę zdrowia do 7 proc. PKB. Ten przepis odnosi się tylko do osób kwalifikujących i szczepiących, choć tak jak inni obywatele są już chronieni. Tyle, że te przepisy nie działają 

Prawo już jest, trzeba je stosować

Sędzia Jolanta Jeżewska z Sądu Rejonowego w Gdyni zauważa, że wobec każdego obywatela obowiązuje ochrona jego nietykalności, życia, zdrowia.  Nie jestem przekona czy punkty szczepień, czy osoby w nich pracujące potrzebują w tym zakresie specjalnej rangi, specjalnego statusu, bo przepisy karne, które są wystarczą do tego, by pociągnąć do odpowiedzialności karnej tych, którzy robią coś złego - tłumaczy. Dodaje, że jej zdaniem to kwestia podejścia policji, a nie kategorii przestępstw, nawet jeżeli niektóre są ścigane na wniosek pokrzywdzonego. Podobnie uważa sędzia Jakub Kościerzyński z Sądu Rejonowego w Bydgoszczy. - Gdyby służby działały sprawnie, nie byłoby z tym żadnego problemu. Przepisy są, nawet jeśli nie udałoby się taki wybrykom zapobiec, to powinno być przeprowadzone stosowne postępowanie, a sąd powinien wydać wyrok. Powtarzam, mamy wystarczające podstawy prawne, trzeba je tylko stosować - dodaje sędzia Kościerzyński. A z tym jest problem.

Atakujący są bezkarni, bo nie są ścigani

„Znów się pocę na dyżurze, żeby opanować krwotok, po czym lecą do mnie bluzgi, gorzkich słów potok. Czemu śmierci mi życzy kolejny antyszczepionkowiec, czy ktoś wyżarł mu mózg, jak Lecter w »Milczeniu owiec«”. Tak rapuje lekarz, Doktor Robson. Prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, zwraca uwagę, że każdy lekarz zabierający publicznie głos w sprawie pandemii i szczepień, przedstawiający oparte na aktualnej wiedzy medycznej informacje i zalecenia, spotyka się z hejtem czy groźbami, ale zgłaszane do organów ścigania przestępstwa wciąż spotykają się z odmową ścigania w trybie oskarżenia publicznego albo z decyzją o umorzeniu postępowania. Dlatego zdaniem NRL każdy przejaw agresji i czyn zabroniony wymierzony w medyków w związku z ich działalnością medyczną i prozdrowotną, powinien być ścigany z oskarżenia publicznego, czyli z urzędu, niezależnie od woli poszkodowanego. - Reakcje organów ścigania nie tylko na ataki na punkty szczepień, ale w ogóle medyków powinny być szybkie, sprawne i skuteczne - ocenia Matyja.