1 września 2019 r. do szkół średnich pójdzie ponad 705 tys. osób - czyli o ok. 370 tys. więcej  niż w zeszłym roku. Kumulacja roczników to efekt reformy - w tym samym roku kolejny etap edukacyjny rozpoczną pierwsi absolwenci ośmioklasowych podstawówek i ostatni uczniowie, którzy kończyli gimnazja.

Okazuje się, że wbrew zapowiedziom resortu edukacji, nie wszyscy uczniowie dostaną się do szkół, jakie sobie wybrali. Minister edukacji narodowej spotka się w tej sprawie z samorządami, bo jak podkreśla resort, to one prowadzą placówki szkolne i powinny przygotować je do przyjęcia uczniów. Zdaniem samorządowców za problem odpowiada rząd, który przygotował reformę edukacji.

Samorządy przygotowały odpowiednią liczbę miejsc

Iwona Waszkiewicz, zastępca prezydenta Bydgoszczy, przedstawicielka Związku Miast Polskich w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu powiedziała nam, że samorządy przygotowały odpowiednią, co najmniej podwojoną liczbę miejsc dla kandydatów do szkół ponadpodstawowych, często z dodatkowym zapasem. - Nie są to jednak te same miejsca, które mogłyby czekać na uczniów, gdyby startowali rok wcześniej – zauważa.

Czytaj w LEX: Kalendarz zadań dyrektora - Lipiec 2019 >

Zdaniem Agaty Grzegorczyk, rzecznika prasowego Urzędu Miasta Gdyni, to tzw. podwójny rocznik spowodował problemy w wielu miastach. – Podwójny rocznik jest wyzwaniem, ale staraliśmy się przygotować miejsca wszystkim absolwentom, miejsc jest nawet lekka nadwyżka, bo braliśmy pod uwagę, że często dzieci z gmin ościennych korzystają z naszych szkół – mówi rzecznik.

Ilu uczniów bez miejsc w pierwszym etapie?

W Lublinie niezakwalifikowanych osób jest 603, w tym 545, które aplikowały do szkół miejskich. W Olsztynie do żadnej placówki nie zakwalifikowało się w pierwszym etapie 430 osób po gimnazjum i 389 osób po podstawówce. W pierwszym etapie naboru w Gdyni 493 osoby nie dostały się do wybranych przez siebie szkół.

- Są wśród nich osoby, które trochę przeceniły swoje siły i aplikowały do szkół z wysokim progiem punktowym. Teraz jest czas na odwołania i dalsze wybory – podkreśla Agata Grzegorczyk. Jak dodaje, te 493 osoby, to o 100 osób mniej niż w zeszłym roku, co świadczy o tym, że sytuacja nie przedstawia się w Gdyni źle. Miasto zapewniło miejsca w szkołach dla wszystkich absolwentów.  - Myślę, że ta sytuacja jeszcze się wyjaśni w kolejnym naborze, wkrótce będzie więcej danych – zaznacza rzecznik.

Czytaj w LEX: Nowe ramowe plany nauczania, klasyfikacja zawodów i podstawy programowe kształcenia w zawodach szkolnictwa branżowego >

Jak nas informuje Olga Mazurek-Podleśna z Biura Prasowego w Kancelarii Prezydenta Miasta Lublina, zdarzały się przypadki, w których kandydaci nie złożyli wymaganych dokumentów, czyli nie potwierdzili swojego udziału w rekrutacji. Osoby niezakwalifikowane wybierały często tylko szkoły, w których wymagany jest wysoki próg punktowy, nie wybrały w ramach rekrutacji szkół z niższym wymogiem punktowym, lub wybrały tylko jedną szkołę i jeden oddział. Szczególnie wysokie progi punktowe były w tych najbardziej popularnych,  liceach znajdujących się w czołówce rankingów. Kandydaci mogli maksymalnie wybrać 6 placówek.

Czytaj też: Spawanie zamiast chemii - zabraknie miejsc w liceach >>

Ile miejsc przygotowały miasta?

W Lublinie w placówkach prowadzonych przez miasto przygotowano łącznie 10 353 miejsca dla absolwentów szkół podstawowych i gimnazjów. Zakwalifikowanych zostało łącznie 8950 kandydatów. Po pierwszym etapie kwalifikacji pozostało łącznie 1 400 wolnych miejsc, w tym 555 w liceach ogólnokształcących.

Czytaj w LEX: Zmiany w funkcjonowaniu szkół policealnych (publicznych i niepublicznych) >

Miasto Olsztyn prowadzi 8 szkół technicznych i 9 liceów, do tego są trzy licea prowadzone przez inne niż samorząd podmioty. We wszystkich szkołach zorganizowanych było 2562 miejsc dla młodzieży po gimnazjum i 2748 dla kończących szkołę podstawową. Jak nas informuje Marta Bartoszewicz, rzeczniczka prasowa urzędu miasta, informację na temat wolnych miejsc poznamy w czwartek w godzinach popołudniowych. - Na ten moment nie mamy żadnych wolnych miejsc, ale część uczniów aplikowała do placówek prowadzonych przez inne podmioty niż miasto Olsztyn i do naszych szkół jednocześnie. Gdy wybiorą inną szkołę będziemy wiedzieli, iloma miejscami jeszcze dysponujemy – tłumaczy. 

Czytaj w LEX: Zmiany w kształceniu zawodowym od 1 września 2019 r. >

Jak zaznacza, w tym roku uczniowie mogli wyjątkowo aplikować do wszystkich szkół, a nie do trzech wybranych. - I jeśli dostali się do placówki, do której jednak nie chcą chodzić, wówczas mogą nie potwierdzić woli przyjęcia i tam też będą wolne miejsca – dodaje. Rocznik jest podwójny, miasto przygotowało więc niemal dwa razy więcej miejsc niż w zeszłym roku. – Powód, dla którego na tym etapie nie mamy miejsc, może wynikać z wysokiego poziomu, jaki reprezentują nasze szkoły. Bo z naszych informacji wynika, że w wielu ościennych miejscowościach zostały jeszcze wolne miejsca w pierwszym etapie – mówi Marta Bartoszewicz. 

 

Nie chodzi tylko o miejsce w szkole

Iwona Waszkiewicz zaznacza, że budynki szkolne „nie są z gumy” i nie mogą pomieścić większej liczby uczniów, niż ta, na jaką są przygotowane. Jej zdaniem nie jest jednak najważniejsza sama liczba miejsc w szkołach.  – To nie jest sukces, kiedy zgadza nam się liczba miejsc z liczbą kandydatów - dla konkretnego ucznia istotne jest, żeby miał szansę nauki w szkole, w jakiej chciałby się uczyć – mówi. Tegoroczni absolwenci mają więc zdecydowanie gorszy start niż ich rówieśnicy rok temu i szanse często mniejsze nawet o 50 proc. dostania się do wymarzonej szkoły.

Czytaj w LEX: Obowiązki dotyczące sprawowania opieki zdrowotnej nad uczniami >

W każdym typie szkół w Lublinie pozostały wolne miejsca, więc każdy z kandydatów powinien się dostać. - Ze względu na tzw. podwójny rocznik możliwe, że nie będzie to wymarzona szkoła, ale nadal będzie to ten typ szkoły, który kandydat wybrał jako dalszą drogę edukacji – podkreśla Olga Mazurek-Podleśna.  

Czytaj też: Piontkowski: Miejsce w szkole dla każdego dziecka>>

Samorządowcy poczuli się obwinieni

Prezydent Lublina Krzysztof Żuk napisał na Facebooku, że negatywnego efektu tzw. reformy edukacji, którą przeforsował rząd i była minister edukacji narodowej, nie udało się uniknąć. - Zrobiliśmy wszystko, co się dało zrobić w sytuacji, gdy samorządy prosiły o odsunięcie tzw. reformy w czasie, by maksymalnie zminimalizować jej skutki. Pani minister nie chciała słuchać. Teraz rządowi urzędnicy, jak wojewoda lubelski twierdzą, że sytuacja, w której znalazła się duża grupa zdolnych uczniów to m.in. wina prezydenta Lublina – podkreśla.

Wypowiedzi o ewentualnej „winie samorządów” wiceprezydent Bydgoszczy ocenia jako niepoważne i lekceważące. – Jak się okazuje nawet uczniowie z najlepszymi wynikami mieli dużo mniejsze szanse dostać się do wybranych przez siebie renomowanych szkół, niż ich koledzy rok wcześniej – podkreśla.

Czytaj w LEX: Ustalenie planów sieci szkół publicznych od 1 września 2019 r. >

Minister rozmawiał z prezydentem Warszawy

O problemach z rekrutacją do szkół średnich minister edukacji Dariusz Piontkowski rozmawiał w środę z prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim. Szef MEN ocenił, że spotkanie przebiegło w dobrej atmosferze. Podkreślił, że reforma została dobrze przygotowana, a samorządy dostały wystarczające środki na wdrożenie zmian. - Pokazuje to przede wszystkim wzrost subwencji oświatowej - mówił.

- Gdy spróbowaliśmy policzyć łącznie kwoty dodatków, które otrzymała Warszawa w ciągu ostatnich trzech lat, to wyszło nam, że jest to prawie 130 mln zł. To dodatkowa kwota poza subwencją - podkreślił szef MEN. Dodał, że w rozmowie padły pierwsze propozycje, w jakim kierunku mogłyby ewentualnie pójść zmiany - Postaraliśmy się przekazać argumenty także ze strony rządowej, często nieco inne spojrzenie niż to, które prezentują władze Warszawy – powiedział.

Tego pozytywnego nastawienia nie podziela Rafał Trzaskowski, który po spotkaniu krytycznie odniósł się zarówno do samej reformy, jak i kwot, które rząd przeznaczył na jej sfinansowanie. - Rząd zafundował nam źle przygotowaną i kompletnie nieprzemyślaną reformę edukacji i odpowiedzialność jest w stu procentach rządu. Żaden samorząd takiej reformy nie proponował – powiedział. - Widzimy, że kumulacja roczników nie została przewidziana i wszystkie problemy z niej wynikające przez rządzących. W związku z tym jasno sobie powiedzmy, że to odpowiedzialność w stu procentach ponosi rząd. Co więcej, widzimy przerzucanie przez cały czas większości kosztów za ponoszone reformy na barki samorządów – podkreślił prezydent Warszawy.