Chodzi o sprawę dotyczącą odszkodowania za to, że nieruchomość objęto obszarem ograniczonego użytkowania. Rozpatrywał ją Sąd Okręgowy w Warszawie i zdecydował, że zapyta SN, "czy w ramach art. 8 ust. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej dopuszczalna jest odmowa zastosowania przez sąd orzekający normy ustawowej, ze względu na jej sprzeczność z normą konstytucyjną, bez uprzedniego zwrócenia się z pytaniem prawnym przez sąd do Trybunału Konstytucyjnego". Wątpliwości wzbudził art. 129 ust. 4 Prawo ochrony środowiska, wprowadzający trzyletni termin na wystąpienie z takim roszczeniem. 

Czytaj w LEX: Paczkowska Aleksandra, Charakter prawny terminu dochodzenia roszczeń odszkodowawczych w związku z ustanowieniem sfery ograniczonego użytkowania >

Sędzia Aneta Łazarska, przewodnicząca składu, wyjaśnia że zasadniczą przyczyną skierowania pytania jest rozbieżność w orzecznictwie w zakresie stosowania kontroli rozproszonej. Dodaje równocześnie, że w jej ocenie chodzi o gwarancję skutecznej ochrony nie dla sędziów, ale przede wszystkim obywateli. 

 


Spór żywy nie od dziś

Sprawa dopuszczalności rozproszonej kontroli konstytucyjności wraca jak bumerang od lat i budzi duże kontrowersje. W przeszłości, m.in. za sprawą orzecznictwa samego Trybunału Konstytucyjnego, dominował pogląd o jego monopolu na badanie konstytucyjności ustaw. Wielu prawników podnosiło, że rozproszona kontrola mogłaby doprowadzić do chaosu prawnego, podważałaby konstytucyjne kompetencje Trybunału, a także, że nie ma ona dostatecznych podstaw w Konstytucji, a co więcej mogłaby naruszać art. 178 ust. 1, zgodnie z którym sędziowie są związani nie tylko Konstytucją, ale i ustawami. 

Czytaj: Prof. Tuleja: Konstytucja wymaga zmian, ale do tego potrzebny jest moment konstytucyjny>>
 

Część prawników od 1997 r., czyli od momentu wejścia w życie Konstytucji podnosiła jednak, że kontrola rozproszona jest dopuszczalna i to na podstawie jej zapisów - konkretnie art. 8 i 178.  - Oba te przepisy są podstawą normatywną, która zakotwicza  w  tekście Konstytucji możliwość rozproszonej kontroli konstytucyjności. Ta ostatnia ma zresztą wiele różnych postaci, a  odmowa zastosowania  w konkretnej sprawie przepisu ustawy sprzecznego z Konstytucją (o co pyta teraz sędzia Łazarska) to skrajny przypadek rozproszonej kontroli konstytucyjności – mówi prof. Ewa Łętowska. 

I wskazuje, że wielu sędziów taką możliwość stosuje i to od lat. – Przypominam, że drugim wyraźnie broniącym poglądu o dopuszczalności rozproszonej kontroli konstytucyjności dokonywanej przez sądy, właśnie na postawie art. 8 i 178 Konstytucji, był już nieżyjący profesor Bogusław Banaszak, z którym zresztą miałam niewiele wspólnych poglądów. To jest gorzki chichot historii. Teraz wszyscy bronią poglądu o istnieniu rozproszonej kontroli konstytucyjności, ja akurat to głoszę od lat i nawet mam swój praktyczny wkład. Gdy orzekałam w NSA zrobiłam z tego kilkukrotnie użytek, np. w NSA, w sprawie V SA 613/00, co przychylnie ocenili glosatorzy - dodaje Łętowska. 

Wątpliwości wokół TK  - zmiana punktu widzenia

Mirosław Wróblewski, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego BRPO, przyznaje że w orzecznictwie przeważało dotąd stanowisko, iż w sytuacji wątpliwości konstytucyjnych sądy powinny kierować pytanie prawne do TK.  - Sprawa nabrała nieco innego charakteru od 2016 r. w związku z kryzysem wokół Trybunału. Zaczęły pojawiać się coraz częściej głosy, że kiedy są wątpliwości co do statusu powołanych sędziów, a Trybunał nie rozpatruje spraw w rozsądnym czasie, sądy powinny rozważać  skorzystanie z możliwości rozproszonej kontroli konstytucyjności. Tym bardziej, że w wielu krajach sądy poszły właśnie tym kierunku, uzasadniając to kryzysem w sądownictwie konstytucyjnym - mówi i jako przykład przywołuje m.in. Cypr (doktryna konieczności powstała już w latach 70. XX wieku).

Z kolei dr Marcin Szwed, prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, dodaje że sądy choć stosowały "kontrolę rozproszoną", to robiły to bardzo rzadko. - W szczególności, sądy administracyjne dopuszczały odmowę zastosowania ustawy, ale tylko jeśli była ona oczywiście sprzeczna z Konstytucją, czyli gdy niezgodność z Konstytucją była widoczna na pierwszy rzut oka - mówi. 

Czytaj: Sędzia już może mówić o planowanym rozstrzygnięciu>>

I dodaje, że ta możliwość tak właśnie powinna być stosowana - gdy niekonstytucyjność nie budzi wątpliwości w świetle dotychczasowego orzecznictwa TK, ugruntowanych poglądów doktryny, czy standardów międzynarodowych. - Odmowa zastosowania ustawy powinna zatem stanowić wyjątek od reguły, przypadek szczególny - mówi.

Skutki mogą być dalekosiężne 

Sędzia Łazarska liczy na to, że rozstrzygnięcie SN w tej sprawie pozwoli na uporządkowanie rzeczywistości ustrojowej i jasne określenie pozycji TK, bo jak dodaje "wyeliminowanie kontroli rozproszonej uderzy nie w same sądy, lecz w obywateli". - W dzisiejszej rzeczywistości ustrojowo-społecznej zupełnie innego znaczenia nabiera słowo „bezpośrednio”, o którym stanowi art. 8 ust. 2 Konstytucji. Zgodnie z nim przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że stanowi ona inaczej. Ową bezpośredniość należy więc wykładać podobnie jak na gruncie prawa unijnego zasadę bezpośredniego skutku prawa unijnego, jako możliwość każdego powoływania się przed sądami na postanowienia konstytucyjne w celu zapewnienia skutecznej ochrony sądowej - ocenia. 

Dopytywana, czy nie obawia się, że pytanie trafi ostatecznie nie do Izby Cywilnej, a do jednej z nowych Izb - Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, sędzia podkreśla, że ktokolwiek będzie odpowiadać na nie musi mieć świadomość dalekosiężnych skutków. 

Także dyrektor Wróblewski ocenia, że takie orzeczenie może mieć istotne znaczenie. - Biorąc pod uwagę sytuację, która jest obecnie, zmiany w prawie, które zostały wprowadzone i są wprowadzane i w końcu sytuacje w samym i wokół Trybunału - dodaje. 

 

Głos TK nadal istotny 

Część prawników mówi jednak wprost: rozproszona kontrola ani sędziów, ani praworządności nie ochroni. Wskazują, że dopuszczenie jej nie oznacza całkowitego zanegowania kompetencji Trybunału Konstytucyjnego. - Jeśli Trybunał wyda wyrok, w którym stwierdzi, że ustawa X jest zgodna (nie jest niezgodna) z przepisami Y czy Z Konstytucji, to sąd nie może w swoim wyroku przyjąć, że z tymi przepisami ustawa jest niezgodna, bo naruszałoby to art. 190 ust. 1 Konstytucji. Teoretycznie, może za to uznać, że ustawa jest niezgodna z innymi przepisami Konstytucji, do których TK w swoim wyroku się nie odniósł, ale jeśli TK wyda później kolejny wyrok, w którym orzeknie, że i z tymi przepisami ustawa jest zgodna, to ponownie odmienna wykładnia sądowa będzie niedopuszczalna - mówi Szwed. 

 


Jego zdaniem, kontrola rozproszona jest też skuteczniejsza w rozwiązywaniu problemów mających znaczenie jednostkowe, zagrożeń dla konkretnych, indywidualnych praw jednostki, niż problemów systemowych. - Przykładowo, jeśli byłaby ustawa, która przyznawałaby starostom kompetencję do decydowania o przepadku samochodów kierowców, którzy przekroczyli prędkość, a były takie projekty, to byłoby oczywiste, że naruszałaby ona art. 46 Konstytucji. Sąd mógłby zatem, moim zdaniem, odmówić zastosowania ustawy i uchylić decyzję - mówi. 

Kluczem przepisy międzynarodowe

Rozwiązaniem - w ocenie rozmówców Prawo.pl - jest natomiast odwoływanie się np. do prawa UE. - O ile dopuszczalność rozproszonej kontroli konstytucyjności od zawsze budziła wątpliwości, o tyle kompetencja sądów do odmowy zastosowania przepisu niezgodnego z prawem UE czy umową międzynarodową ratyfikowaną za uprzednią zgodą ustawową jest oczywista i ma bezpośrednie oparcie w tekście Konstytucji - mówią. 

Prawnik HFPC dr Marcin Szwed przypomina też, że sąd nie musi odmawiać wprost zastosowania przepisu ustawy, jeśli możliwe jest zinterpretowanie go "prokonstytucyjnie", czyli w sposób, który najpełniej urzeczywistniałby zasady wyrażone w Konstytucji. - W wielu przypadkach jest to dopuszczalne, zwłaszcza jeśli ustawy posługują się zwrotami ogólnymi, tzw. klauzulami generalnymi - precyzuje.