- Ucieszyłem się więc, że skoro katecheta jest na zwolnieniu, które się przedłuża tygodniami, a ja mam akurat w czasie lekcji religii okienko, będę mógł po fazie powtórek z ubiegłego roku, zrealizować nowy temat z mojego przedmiotu - mówi nauczyciel przedmiotowiec w jednej z podstawówek. - Zazwyczaj dzieci, które nie mają religii, siedzą w świetlicy i... grają w gry na telefonie. Uczeń, który nie chodzi na religię najprawdopodobniej poskarżył się mamusi, że teraz zamiast błogiego grania, musi się czegoś nauczyć. No i zaczęło się. Jego mama zrobiła awanturę, że nie mam prawa realizować na zastępstwie z religii podstawy programowej. Dyrekcja zadzwoniła do wizytatora, ten powiedział, że skoro religia przypada w środku dnia, dziecko musi chodzić na lekcje zastępczą i tyle - opowiada nauczyciel szkoły podstawowej.

Z religii się ucznia nie zwalnia, tylko się go na nią zapisuje>>

 

W przepisie zajęcia opiekuńcze

Sprawę reguluje rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z 14 kwietnia 1992 r. w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach. Uczniom, których rodzice lub którzy sami wyrażą takie życzenie zgodnie z § 1 ust. 1, szkoła organizuje zajęcia z etyki w oparciu o programy nauczania dopuszczone do użytku w danej szkole zgodnie z art. 22a ust. 6 ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświaty. Szkoła jest obowiązana zapewnić w czasie trwania lekcji religii lub etyki opiekę lub zajęcia wychowawcze uczniom, którzy nie korzystają z nauki religii lub etyki w szkole.

 

 

Matka ucznia miała więc rację, jeśli chodzi o literalne stosowanie prawa. Ale jeśli chodzi o zdrowy rozsądek tu zdanie, nawet wizytatorów z kuratorium nieco od tego odbiega: „niedługo takie literalne trzymanie się przepisów jeszcze bardziej zaburzy pracę szkół, szczególnie w pandemii, gdzie wszystko stoi na głowie. Roszczeniowość rodziców bywa porażająca”. To komentarz jednej z pań wizytatorek z kuratorium na południu Polski.

- Nauczyciel powinien móc przeprowadzać lekcje na zastępstwie zgodnie ze swoimi kwalifikacjami, a dyrektor nie powinien się z tego tłumaczyć rodzicom i kropka. Tymczasem prawo idzie w kierunku coraz większej autonomii rodziców, co niestety szkołom nie zawsze wychodzi na dobre - denerwuje się prawnik na co dzień zajmujący się prawem oświatowym. Również woli zachować anonimowość. - Rodzic nie powinien móc określać szkole jej funkcji, przepisów organizacji zajęć na zastępstwie. Poza tym, jakie ma kompetencje, żeby oceniać pracę dydaktyczną? To dyrektor jest kierownikiem zakładu pracy o nazwie szkoła i to on sprawuje nadzór pedagogiczny nad nauczycielami. Pomniejszanie jego roli i wzmacnianie roli rodziców prowadzi ewidentnie do chaosu w szkole. Jedna matka awanturnica nie może rozwalać pracy szkoły! - komentuje.