Premier, ogłaszając decyzję o przejściu części szkół na zdalne nauczanie, przyznał, że nie jest ono równie efektywne jak nauczanie tradycyjne, w klasie. Zapowiedział wprowadzenie zmian w podstawach programowych. Zapowiedział, że minister edukacji będzie w najbliższym czasie prezentował plany i informacje dotyczące "lżejszego programu nauczania". Ta ostatnia zapowiedź budzi pewne obawy.

 

Szkoły w strefie żółtej z nauczaniem hybrydowym, w czerwonych - zdalnie>>

 

Podstawy od początku krytykowane

Reforma edukacji przedefiniowała cały system oświaty, co zrodziło konieczność stworzenia nowych podstaw programowych. Te, które przygotowano, nie wzbudziły szczególnego zachwytu wśród nauczycieli i dyrektorów szkół. Zwracano uwagę, że są one przeładowane i nie da się ich w pełni zrealizować. Wątpliwości budziła też ich zawartość, zwracano uwagę na zbyt duży nacisk na treści patriotyczne - kontrowersje budziła lista lektur, z której początkowo zniknęła poezja Czesława Miłosza, a znalazły się wiersze o katastrofie smoleńskiej.

 

Historia w szkole - nauka czy polityka historyczna?>>

 

- Te podstawy były złe nawet w normalnym nauczaniu – mówi prezes Krajowego Forum Oświaty Niepublicznej Krystyna Starczewska - Podstawy programowe powinny być nastawione na rozwijanie samodzielnego myślenia i zainteresowań uczniów. Nie mogą być po prostu rozbudowanym spisem faktów, które dzieci mają opanować -  tłumaczy.

Konieczne rozbudowane konsultacje społeczne

Podkreśla, że stworzenie nowych podstaw programowych wymaga czasu, bo muszą być one inaczej przemyślane.
- Podstawy programowe wymagają całościowej zmiany, a tego nie da się zrobić od razu. Tyle że pewne rozwiązania musimy przyjąć już teraz i nie ma czasu na szeroko zakrojone konsultacje społeczne. Uczniowie klas, ósmych i maturzyści muszą wiedzieć, czego się będzie od nich wymagać na egzaminach, a nauczyciele, czego ich uczyć – tłumaczy Krystyna Starczewska. Dodaje, że należałoby stworzyć na teraz listę konkretnych wymagań dla poszczególnych przedmiotów, a nad nowymi podstawami programowymi pracować równolegle.

Podobny pomysł ma Związek Nauczycielstwa Polskiego, który będzie postulował zmianę treści programowych tak, by nauczyciele i uczniowie mieli jasność, co do stawianych im wymagań.

- W środę zbierze się komisja pedagogiczna, która sformułuje odpowiednie postulaty, w ciągu tygodnia lub dziesięciu dni – jeżeli będzie to możliwe – dowiemy się od nauczycieli, jakie są ich sugestie w tej materii – mówi serwisowi Prawo.pl Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP.
– Trzeba na razie skupić się na tym, by treści były kompatybilne z tym, czego będzie się wymagać na maturze i egzaminie ósmoklasisty - dodaje.

 

Konsultacje z prawdziwego zdarzenia

Marek Pleśniar, dyrektor Biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, tłumaczy, że jego organizacja od dawna zwracała uwagę na wady i przeładowanie podstaw programowych. Choć popiera postulat zmiany, to ma obawy, czy w tej sytuacji, byłyby one dobrze przeprowadzone.

- Na to potrzeba czasu, jeżeli podstawa programowa miałaby być tak samo zmieniana, jak wdrażane są przepisy oświatowe w czasie pandemii, to nie liczyłbym na to, że będzie to zmiana na lepsze. Ba, nie liczyłbym na to nawet, gdyby nowa podstawa programowa była tworzona tak, jak obecna, bo konsultacje pozostawiały wiele do życzenia, co pokazują liczne spory o ujawnienie listy ekspertów, którzy brali udział w jej napisaniu – tłumaczy Marek Pleśniar.

Dlatego, jego zdaniem, należy o zdanie zapytać ekspertów, stworzyć zdalną platformę, która ułatwiłaby prowadzenie konsultacji, oraz dać czas na to, by nową podstawę napisali.

- Podstawy powinny być apolityczne, pozbawione obciążenia sympatiami i antypatiami. O zdanie należałoby zapytać organizacje społeczne, poprosić o pomoc nauczycieli roku – tłumaczy dyrektor OSKKO – W ten sposób, nawet zdalnie, „w trybie wojennym”, być może dałoby się to stworzyć do końca roku, ewentualnie do wiosny, ale nie oszukujmy się, że to się zrobi w dwa dni. Na pewno nie może to wyglądać tak, że ktoś w MEN teraz weźmie te podstawy i na szybko, w ciągu kilku dni, bez żadnych konsultacji wprowadzi poprawki i postawi nas przed faktem dokonanym – tłumaczy.

 

Zdefiniować wymogi lub odpuścić egzaminy

Nawet gdyby w tak ekspresowym trybie pokuszono się o wydanie nowego rozporządzenia, to pozostaje kwestia przeszkolenia nauczycieli tak z pracy zdalnej, jak i z nowych wymagań. A to nie wygląda najlepiej.

- MEN chwalił się, że przeszkolił trzydzieści tysięcy nauczycieli, aby przygotować ich na ewentualny powrót do zdalnego nauczania. Tymczasem okazało się, że tych szkoleń na razie nie przeprowadzono, przygotowano jedynie ich program i wyłoniono firmę, która ma je przeprowadzić – mówi Krzysztof Baszczyński.  Podkreśla, że MEN „przespał” pół roku i nie zrobił nic, by szkoły były lepiej przygotowane do prowadzenia zdalnego nauczania, niż działo się to w marcu. Również w kwestii podstawy, bo o tym, że nie da się jej zrealizować w ten sposób, informowano wielokrotnie.

Według Marka Pleśniara – jako że ani uczniowie, ani nauczyciele nie odpowiadają za obecną sytuację, nie można od nich oczekiwać tyle, co w czasie, gdy szkoły pracowały normalnie.

- Trzeba zrezygnować z egzaminów ósmoklasisty, zweryfikować kryteria oceniania i spokojnie pracować nad nową podstawą programową, zróbmy szybki przegląd treści i tu też sugerowałbym zapytanie o zdanie nauczycieli – tłumaczy Marek Pleśniar.