Jest już projekt ustawy o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich. Główne założenia to zamiary wprowadzenia nowego typu ośrodka wychowawczego - pomiędzy młodzieżowymi ośrodkami wychowawczymi a poprawczakami i m.in. określenie minimalnej granicy wieku odpowiedzialności za demoralizację - na poziomie 10 lat. 

Zgodnie z propozycją MS, więcej kompetencji mają mieć też w tym zakresie dyrektorzy szkół. Jak wskazano "uczniowskie wybryki, choć nieraz groźne w skutkach, zazwyczaj nie wynikają ze zdemoralizowania, lecz są efektem problemów z dorastaniem czy nadmiaru młodzieńczej energii". - W takich przypadkach najczęściej nie ma sensu wdrażać przeciwko uczniowi postępowania w sprawach nieletnich, które może skończyć się np. umieszczeniem w młodzieżowym ośrodku wychowawczym. Z lepszym skutkiem wychowawczym można rozwiązać problem na miejscu. Nowe przepisy umożliwią dyrektorom szkół kierowanie uczniów za mniej poważne występki do prac porządkowych na terenie szkoły i wokół niej - zapowiada resort. 

Czytaj: Od środków wychowawczych po więzienie - system wadliwy, więc psuje dzieci>>
 

Dyrektor zdyscyplinuje trudną młodzież

Taki przepisy znalazły się już zresztą w projekcie z 2019 r., a dyskusje nad nimi były jedną z kilku przyczyn wydłużania prac. Przypomnijmy, zakładały one, że w sytuacji gdy nieletni wykazuje przejawy demoralizacji lub dopuścił się czynu karalnego na terenie szkoły lub w związku z realizacją obowiązku szkolnego lub obowiązku nauki, dyrektor szkoły, do której uczęszcza, mógłby zastosować różnego rodzaju środki oddziaływania wychowawczego.

Sprawdź: Czy nauczyciel może w ramach kary za złe zachowanie nie zabrać niektórych uczniów na wycieczkę? >

W nowym projekcie powielono tę propozycję. Według proponowanego przepisu: w przypadku, gdy nieletni wykazuje przejawy demoralizacji lub dopuścił się czynu karalnego na terenie szkoły lub w związku z realizacją obowiązku szkolnego lub obowiązku nauki, dyrektor szkoły, do której nieletni uczęszcza, może, za zgodą rodziców albo opiekuna nieletniego, zastosować, jeżeli jest to wystarczające, środki oddziaływania wychowawczego, w szczególności w postaci pouczenia, ostrzeżenia ustnego albo ostrzeżenia na piśmie, przeproszenia pokrzywdzonego, przywrócenia stanu poprzedniego lub wykonania określonych prac porządkowych na rzecz szkoły. Zastosowanie środków oddziaływania wychowawczego nie wyłącza zastosowania kary określonej w statucie szkoły. Przepisu nie stosuje się w przypadku, gdy nieletni dopuścił się czynu zabronionego wyczerpującego znamiona przestępstwa ściganego z urzędu lub przestępstwa skarbowego.

 

Kary statutowe to upomnienie od wychowawcy, nagana wychowawcy,  pozbawienie ucznia możliwości udziału w wydarzeniach klasowych i szkolnych o charakterze rozrywkowo – rekreacyjnym lub wymierzone bezpośrednio przez dyrektora upomnienie, nagana oraz przeniesienie do innej klasy. W najpoważniejszych sprawach możliwe jest nawet skreślenie z listy uczniów, ale biorąc pod uwagę obowiązek szkolny, musi się wiązać z przeniesieniem do innej szkoły. 

Sprawdź: Jakie konsekwencje dyrektor szkoły powinien wyciągnąć wobec nauczycielki, która bez wiedzy i zgody zabrała 19 dzieci poza teren szkoły? >

Mniej błahych spraw w sądach rodzinnych, ale...

Eksperci od początku byli w tym zakresie podzieleni. Część podkreślała, że taki kierunek jest jak najbardziej zasadny, a szkoły powinny mieć większy wpływ na wychowywanie dzieci, w tym także możliwość skutecznego karania za część sytuacji, do których dochodzi właśnie w szkole. Także sędziowie skarżyli się na tzw. "drobnicę", czyli sprawy dotyczące zniszczenia ławki, sprzętu, bójki (nie pobicia) między uczniami.  

- Ta regulacja wpisuje się w sugerowany przez rekomendacje międzynarodowe nurt stosowania wobec nieletnich środków alternatywnych względem postępowania sądowego - mówił m.in. Marcin Wolny, adwokat z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Podobnego zdania jest dr Justyna Jóźwiak z Biura RPO. Jak podkreśla, jest dużo zarzutów wobec szkół, że mają skupiać się na uczeniu, a nie na wychowywaniu dzieci, ale jak dodaje, taka możliwość - rozstrzygnięcie problemu z uczniem przed etapem sądu rodzinnego jest dobrym kierunkiem. 

Czytaj w LEX: Nadzór pedagogiczny w czasie pandemii >

Tyle, że jak zwracała uwagę, przy takim rozwiązaniu istnieje ryzyko podwójnego ukarania przez szkołę, bo z jednej strony środki zastosowane przez dyrektora miały nie wyłączać kar określonych w statucie szkoły, a drugiej sprawa zawsze może trafić do sądu rodzinnego na skutek zawiadomienia przez inny niż szkoła podmiot. Na przykład rodzice dziecka, któremu coś zniszczono, mogą sami powiadomić policję, a ta sąd rodzinny.

 

Dyrektorzy mają duże wątpliwości

Proponowane zmiany nie w smak są samym dyrektorom, którzy już teraz - jak podkreślają - mają dużo obowiązków i na co dzień muszą się zmagać z rodzicami, którzy też coraz chętniej próbują ingerować w życie szkoły. To właśnie oni w ich ocenie mogą być największym utrudnieniem w ewentualnym stosowaniu proponowanych rozwiązań. 

- Decydowanie o tym, jakie środki zastosować w przypadku czynów zabronionych lub demoralizacji powinno być domeną sądów rodzinnych. Dyrektorzy szkół nie mają ku temu odpowiednich kompetencji, chyba że odbywałoby się to jakoś we współpracy z sądami i kuratorami sądowymi. Obawiam się też, że na to, by ukaranie ucznia za wyrządzenie jakiejś szkody na terenie szkoły, leżało wyłącznie w gestii dyrektora, nie zgodziliby się rodzice. Oczywiście zdarzają się przypadki, gdy rodzice sami ubolewają nad tym, że szkoła nie ma większych możliwości zapanowania nad uczniami, ale podejrzewam, że gdyby miała, protestowaliby pierwsi - mówi Marek Pleśniar, dyrektor Biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. 

- Szczerze powiedziawszy, już widzę te zmagania z rodzicami. Nawet jeśli dyrektor dysponowałby nagraniem z monitoringu, na którym widać delikwenta niszczącego ławkę i tak zapewne jego rodzice walczyliby do upadłego, przekonując, że było inaczej. Żyjemy obecnie w czasach kiedy każda decyzja dyrektora, która nie podoba się rodzicom, może skończyć się ich wizytą w kuratorium. Osobiście miałem taką przeprawę po decyzji o przeniesieniu jednego z uczniów do innej klasy. Skoro nie pomogły petycje do mnie, skończyło się na poziomie kuratorium - mówi jeden z dyrektorów podwarszawskiej szkoły. 

Tu warto przypomnieć, że szykują się także duże zmiany w prawie oświatowym. Zgodnie z nimi kurator będzie miał możliwość odwołania dyrektora, w przypadku niezrealizowania zaleceń wynikających z czynności z zakresu nadzoru pedagogicznego. Łatwiej będzie także dyrektora zawiesić, będzie to możliwe nawet bez postępowania dyscyplinarnego - jak wynika z założeń, organ nadzoru będzie mógł w tej sprawie wystąpić do organu prowadzącego "w sprawach niecierpiących zwłoki związanych z zagrożeniem bezpieczeństwa uczniów w czasie zajęć organizowanych przez szkołę".

Czytaj: Koniec autonomii szkół - kurator zdecyduje, dyrektor odpowie>>
 

Tworzenie możliwości, które są

Sędzia Ewa Ważny z Sądu Okręgowego w Gdańsku, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce podkreśla, że nie ma potrzeby tworzenia nowego prawa w zakresie kierowania spraw nieletnich do szkół skoro... w dotychczasowej ustawie o postępowaniu w sprawach nieletnich jest art. 32 j, który to umożliwia.

Zgodnie z nim sąd rodzinny może przekazać sprawę nieletniego, za jego zgodą, szkole, do której nieletni uczęszcza, albo organizacji młodzieżowej, sportowej, kulturalno-oświatowej lub innej organizacji społecznej, do której nieletni należy, jeżeli uzna, że środki oddziaływania wychowawczego, jakimi dana szkoła lub organizacja dysponuje, są wystarczające. Wskazuje przy tym, w miarę potrzeby, kierunki oddziaływania wychowawczego.

Par. 2 mówi natomiast o tym, że taki podmiot, któremu przekazano sprawę nieletniego, informuje sąd rodzinny o podjętych działaniach wychowawczych i osiągniętych efektach, nie rzadziej niż co 6 miesięcy, niezwłocznie zaś o ich nieskuteczności.

- Takich incydentalnych wybryków szkolnych w sądzie nie jest wiele, zazwyczaj to szkoła zwraca się do sądu o pomoc, z uwagi na postępującą demoralizację ucznia - dodaje sędzia Ewa Ważny.