Od marca koronawirus był jednym z najpopularniejszych argumentów przy odmowie przekazania dziecka na ustalone wcześniej kontakty. Rodzicom, którzy pociech nie widzieli tygodniami, nie pomagało w żaden sposób stanowisko MS, że kontakty mają się odbywać zgodnie z decyzjami sądów. Potem nastąpiło swoiste odwrócenie sytuacji. Teraz coraz częstsze są przypadki, że rodzice, którzy po uruchomieniu prawników i  sądu, zabrali wreszcie dziecko do siebie, nie chcą go teraz zwrócić...

- Z powodu koronawirusa rodzice modyfikowali we własnym zakresie postanowienia o kontaktach i pozwalali, by odbywały się dłużej - pojawiły się więc sprawy, gdy drugi rodzic, który na co dzień nie mieszka z dzieckiem, teraz je przetrzymuje i manipuluje nim - mówi w rozmowie z Prawo.pl Aleksandra Ejsmont, radca prawny, na co dzień zajmująca się sprawami rodzinnymi.

 

I dodaje: Nie uświadamiamy sobie jak ważny społecznie jest to problem. O ile mamy łatwość z piętnowaniem (i słusznie) osób nie płacących alimentów, o tyle dla osób utrudniających kontakty mamy więcej wyrozumiałości. A przecież zaburzenie, zerwanie więzi z jednym z rodziców rzutuje nie tylko na tego małego człowieka, tu i teraz , ale także na to jakim będzie dorosłym, jak będzie funkcjonował, jakie relacje będzie budował.

Przydałby się "sposób" na rodziców 

Prawnicy, ale też kuratorzy sądowi i sędziowie podkreślają, że istniejące regulacje, które miałyby pomóc w egzekwowaniu decyzji sądów w zakresie kontaktów, nie są wystarczające. 

MS już na początku epidemii przypominało, że brak realizacji kontaktów może prowadzić do wszczęcia odpowiedniego postępowania, a następnie nakazania zapłaty określonej sumy pieniężnej na podstawie przepisów art. 598[15] , art.598[16] i art. 598[22] Kodeksu postępowania cywilnego. O co chodzi? Jeżeli osoba, pod której pieczą dziecko pozostaje, nie wykonuje albo niewłaściwie wykonuje obowiązki wynikające z orzeczenia albo z ugody zawartej przed sądem lub przed mediatorem w przedmiocie kontaktów, sąd opiekuńczy, uwzględniając jej sytuację majątkową, może zagrozić jej nakazaniem zapłaty na rzecz osoby uprawnionej do kontaktu z dzieckiem. Chodzi o określoną kwotę za każdy kontakt. Gdy to nie pomoże, sąd ma możliwość nakazania zapłaty tej kwoty.

Problem jednak w tym, że nawet wysokie kwoty nie powstrzymują utrudniania kontaktów. - Bardzo często nie odnosi to żadnego skutku. Są też takie przypadki, kiedy sumy należne za niezrealizowane kontakty sięgają kilkudziesięciu tysięcy, a nie ma ich z czego egzekwować, bo rodzic utrudniający kontakty nie ma żadnego majątku - mówi mec. Ejsmont. 

I zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię. Sądy często w pierwszej kolejności wspierają się obecnością kuratora podczas kontaktów, licząc że to pomoże w ich uruchomieniu. Strony zapominają też, że zagrożenie zapłatą może zostać zawarte w postanowieniu regulującym kontakty i nie wnioskują o to. A to później wydłuża sprawę. 

Czytaj: Więzienie za brak kontaktu z dzieckiem? Koronawirus może przyspieszyć zmiany>>

Ministerstwo nie pracuje już nad karami

Wiosną 2019 r. resort sprawiedliwości proponował pakiet zmian w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym oraz procedurze cywilnej (wprowadzający m.in. alimenty natychmiastowe). Znalazły się w nim także propozycje kar grzywny i ograniczenia wolności za uporczywe utrudnianie kontaktów - co w ocenie m.in. obrońców praw dziecka, było krokiem w dobrym kierunku. Ostatecznie jednak MS samo się z tego wycofało. 

Potem informowano, że trwają prace analityczne dotyczące problematyki kontaktów, zwłaszcza ich skuteczności, oraz problematyki szeroko pojętej alienacji rodzicielskiej. - W zależności od wyników tych prac, podjęte zostaną odpowiednie decyzje co do rozpoczęcia ewentualnych prac legislacyjnych z danego obszaru - pisało wówczas ministerstwo, w odpowiedzi na pytania serwisu Prawo.pl, dotyczące statusu prac. 

Teraz resort informuje, że owszem, trwają prace nad wprowadzeniem alimentów natychmiastowych, ale ministerstwo "nie zajmuje się ewentualnym wprowadzeniem kar za uporczywe utrudnianie kontaktów z dziećmi".

Szansą - Senat? 

Ta regulacja od tygodni wywołuje prawdziwą burzę na portalach społecznościowych i w mediach. Druk 63 ma wprowadzić zmiany w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym, Kodeksie postępowania cywilnego oraz Kodeksie karnym i zakłada m.in., że w sytuacji  braku porozumienia między rodzicami (art. 58 Krio), sąd, uwzględniając prawo dziecka do wychowania przez oboje rodziców, może powierzyć wykonywanie władzy rodzicielskiej obojgu rodzicom oraz określić wykonywanie opieki nad dzieckiem w ten sposób, że dziecko będzie mieszkało przemiennie z każdym z rodziców, w porównywalnych okresach, z wyjątkiem przypadku, gdy jedno z rodziców zamieszkuje za granicą. Obecnie artykuł brzmi: "sąd, uwzględniając prawo dziecka do wychowania przez oboje rodziców, rozstrzyga o sposobie wspólnego wykonywania władzy rodzicielskiej i utrzymywaniu kontaktów z dzieckiem po rozwodzie. Sąd może powierzyć wykonywanie władzy rodzicielskiej jednemu z rodziców, ograniczając władzę rodzicielską drugiego do określonych obowiązków i uprawnień w stosunku do osoby dziecka, jeżeli dobro dziecka za tym przemawia".

Czytaj: Alienacja rodzicielska staje się plagą - MS analizuje zjawisko utrudniania kontaktów>>

Proponowana jest też zmiana art. 97 Krio poprzez dodanie par. 3, zgodnie z którym rozwiedzeni rodzice zobowiązani są do wzajemnego
informowania się o bieżących sprawach dziecka oraz przekazywania dokumentów dziecka, w szczególności dowodu osobistego lub innego dokumentu potwierdzającego tożsamość, a także dokumentacji medycznej.

Czarę goryczy w przypadku części rodziców przelała jednak propozycja zmian w Kodeksie karnym w myśl której: Kto utrudnia lub uniemożliwia wykonanie kontaktów lub sprawowanie opieki nad małoletnim lub osobą nieporadną ze względu na jej stan psychiczny lub fizyczny, wynikających z orzeczenia albo ugody zawartej przed sądem lub przed mediatorem, podlega karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. A jeżeli w następstwie czynu określonego w par. 1 pokrzywdzony dozna uszczerbku na zdrowiu psychicznym, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 3, w przypadku jego próby samobójczej od 2 do 12 lat. Zagrożenie przynajmniej dwoma latami więzienia postulowali zresztą już wcześniej, m.in. kuratorzy sądowi. 

Prawnicy podkreślają, że konieczne są pilne, systemowe zmiany. Mają jednak wątpliwości, czy jest realna szansa na przyjęcie propozycji, nad którymi pracują senatorowie. - Temat jest skomplikowany, budzi skrajne emocje. Próby uregulowania widać od lat, z różnymi propozycjami wychodzą różne środowiska. Być może ważne byłoby też położenie nacisku, choćby na mediacje, bo często utrudnianie czy uniemożliwianie kontaktu rodzica z dzieckiem wynika po prostu z silnego konfliktu i niezałatwionych spraw, np. finansowych między byłymi partnerami - mówi adwokat z Warszawy. 

Do sprawy ewentualnych kar za długotrwałe i zawinione nie wykonywanie orzeczenia sądu w zakresie kontaktów z dzieckiem, odnosiła się też niedawno w rozmowie z serwisem Prawo.pl m.in. sędzia Ewa Ważny, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce. - Kara ograniczenia wolności mogłaby wpłynąć mobilizująco na rodzica uniemożliwiającego kontakty z dzieckiem. Rodzic świadomy odpowiedzialności karnej prawdopodobnie nie doprowadzałby do tak skrajnych sytuacji, których skutki dziecko będzie odczuwać również w dorosłym życiu - wskazywała. 

Czytaj: Dzieckiem w byłego partnera - kontakty utrudniane z zemsty lub dla alimentów>>

Kuratorzy też widzą potrzebę zmian 

Na problem zwracają uwagę również kuratorzy sądowi. Kontakty z ich udziałem mają być sposobem na najtrudniejsze sytuacje.
- Jeżeli chodzi o przepisy wykonawcze dla kuratorów, to nadal stoimy na stanowisku, że powinny one zostać dopracowane, gdyż w obecnym kształcie nie pozwalają kuratorowi na faktyczną współpracę z sądem.
Przede wszystkim dlatego, że kurator nie został wyposażony w możliwość występowania z wnioskami o zmianę orzeczenia w tego typu sprawach. Nawet w sytuacjach, gdy kontakty się nie odbywają, a obydwie strony – dajmy na to – na nie nie przychodzą, to jeśli jest orzeczenie do wykonania, kurator powinien każdorazowo stawić się w terminie i miejscu w nim określonym – mówi Grzegorz Kozera, przewodniczący Krajowej Rady Kuratorów. 

I dodaje, że kontakt z udziałem kuratora ma wynikać z ochrony praw dziecka, a nie ochrony praw dorosłych, uczestników postępowania.
- Nasza obecność – powtarzam - ma być uwarunkowana ochroną praw dziecka, a nie oczekiwaniami osób dorosłych. Niestety dostrzegamy, że czasami te orzeczenia są niekoniecznie zbieżne z takim ujęciem sprawy. Czasem podchodzi się do tego na zasadzie, że kurator ma doprowadzić do kontaktu i go zagwarantować. A to przy braku jakichkolwiek narzędzi jest mało realne – wskazuje.

Zwraca też na to uwagę kurator Magdalena Huzar. - W obecnym stanie prawnym kurator nie ma żadnych narzędzi oddziaływania na przebieg i czas trwania takich kontaktów, które często orzekane są po kilka godzin, w dni ustawowo wolne od pracy i święta.  Nasze zadania sprowadzają się tylko do roli biernego obserwatora, który ma obowiązek stawić się w określonym w postanowieniu sądu:  terminie, miejscu i być obecny przez cały czas trwania kontaktu, zapewniając, by kontakt ten nie trwał dłużej, niż postanowił sąd - mówi. 

Kuratorzy postulowali wielokrotnie uregulowanie czasu trwania takich kontaktów, wskazując, że obecnie trwają... latami. - To wypacza ich sens. Taki kontakt ma z jednej strony pomóc w nawiązaniu więzi, być też testem, czy wszystko działa. Nie może być tak, że kurator staje się dla dziecka członkiem rodziny, bo jest zawsze przy jego kontakcie z drugim rodzicem - mówią. 

 


Rozwiązanie? Stopniowanie sankcji

Prawnicy podkreślają, że takie sprawy są ogromnie trudne i często związane z głębokim i wieloletnim konfliktem między rodzicami. Ze względu na dzieci - ich zdaniem - warto rozważyć też stopniowanie sankcji, choćby na wzór mechanizmu stosowanego przy braku alimentacji. 

- Choćby poprzez założenie, że po wszczęciu postępowania karnego, dajemy takiemu rodzicowi pół roku na unormowanie sytuacji, uruchomienie kontaktów. Mógłby to kontrolować kurator, a jeśli w tym czasie kontakty nie zostaną uruchomione, rodzic, który je utrudnia, będzie ponosił odpowiedzialność karną - mówi mecenas Ejsmont.

Jej zdaniem początkowo mogły by być wyciągane konsekwencje na drodze cywilnej, a dopiero potem karnej. - Być może też zagrożenie obowiązkiem zapłaty określonej kwoty, za nieprzestrzeganie orzeczenia w przedmiocie kontaktów, powinno z automatu znaleźć się w orzeczeniach sądów dotyczących kontaktów. W tym momencie obowiązujące przepisy pozwalają na to, by regulując kontakty, sąd ustanawiał zagrożenie finansowe - może zrobić to na wniosek strony. Skraca to procedurę związaną z egzekucją kontaktów - wskazuje. 

Mecenas dodaje, że zaniechanie prac nad sankcjami za nierealizowanie kontaktów, nie wprowadzenie odpowiednich regulacji dotyczących udziału kuratorów, powodują, że prawa dzieci do kontaktu z obojgiem rodziców staja się fikcją i pustym sloganem. -  A profesjonaliści zajmujący się tym problemem nie mają odpowiednich narzędzi żeby pomóc dzieciom - podsumowuje.