Powód domagał się przyznania mu od pozwanego pracodawcy różnych świadczeń (m.in. zadośćuczynienia i zwrotu kosztów leczenia) z tytułu wypadku przy pracy. Z pozwu wynikało, że powód uległ wypadkowi przy pracy w grudniu 2010 r. W toku procesu powód rozszerzył powództwo. Wniósł o zasądzenie na jego rzecz comiesięcznej renty, jak i przyznanie odszkodowania stanowiącego skapitalizowaną rentę za okres przed zgłoszeniem żądania.

Odpowiedź na pozew

Pozwany domagał się oddalenia powództwa. Podniósł m.in., iż powód przyczynił się do wypadku. Zwrócił uwagę, że poszkodowany otrzymał świadczenie odszkodowawcze z ZUS. Pozwany dodał, że odwiedzał powoda w szpitalu, wspierał go finansowo i zawoził go na rehabilitację. Pozwany wskazał także, że uwzględnienie powództwa może doprowadzić do upadłości prowadzonego przez niego przedsiębiorstwa. Nadto, zdaniem pozwanego, roszczenie o wypłatę renty uległo przedawnieniu.

Ustalenia sądów

Z ustaleń sądów wynikało m.in., że powód pracował u pozwanego. Był zatrudniony na podstawie umowy o pracę jako cieśla-dekarz. Z umowy o pracę zawartej w maju 2010 r. wynikało, że powodowi będzie przysługiwać wynagrodzenie w kwocie 1317 zł. W grudniu 2010 r. powód pracował w obiekcie, w którym firma pozwanego prowadziła roboty. Pracownicy pozwanego w dniu zdarzenia mieli uzupełnić brakujące dachówki na dachu budynku. Do tego używali rusztowania, na które wszedł powód. Gdy powód wykonał powierzone mu zadanie, postanowił zejść z rusztowania na przerwę śniadaniową. Podczas schodzenia, poślizgnął się na śliskim i zaśnieżonym podeście. W wyniku tego spadł z pomostu, z wysokości około 4 metrów.

Warunki na budowie

Sądy przyjęły również, że inni pracownicy znajdywali się wówczas w innym miejscu. Gdy zaniepokoili się, że powód nie przychodzi do nich, poszli w jego stronę. Zorientowali się wówczas, że powód ma problemy z podniesieniem się. Przenieśli go na styropian i zawiadomili pracodawcę. Ten przybył na budowę po ok. 40 minutach. Wówczas pozwany przetransportował powoda do szpitala.

Sądy zgodnie przyjęły, że na budowie nie wyznaczono strefy bezpieczeństwa. Pracownicy pozwanego byli nadzorowani przez osobę, która nie posiadała odpowiednich uprawnień. Powód w chwili przebywania na rusztowaniu nie posiadał kasku ani szelek bezpieczeństwa.

Odpowiedzialność za wypadek

Z ustaleń wynikało także, że u powoda - w wyniku wypadku - doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego. Powód cierpi na niedowład spastyczny kończyn dolnych. Obecnie powód korzysta z wózka inwalidzkiego.

Zdaniem sądów, pozwany ponosi odpowiedzialność za wypadek, któremu uległ powód. Wypadek był bezpośrednio związany z tym, że pozwany, jako pracodawca, nie zapewnił na budowie bezpiecznych i higienicznych warunków pracy. Tymczasem, ciążył na nim taki obowiązek. Wynikał on z art. 207 kodeksu pracy. Poza tym rusztowanie, z którego spadł powód, było niewłaściwie posadowione. Nie spełniono wymogów wynikających z rozporządzenia Ministra Gospodarski w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy podczas eksploatacji maszyn i innych urządzeń technicznych do robót ziemnych, budowlanych i drogowych z dnia 20 września 2001 r. (Dz.U. z 2018 r. poz. 583). Sądy zwróciły uwagę, że pracodawca nie przestrzegał postanowień obowiązującego na budowie planu bezpieczeństwa i ochrony zdrowia, szczególnie w zakresie zabezpieczenia pracowników przed upadkiem z wysokości. Stąd powództwo zasługiwało na uwzględnienie co do zasady.

Brak przyczynienia

Sądy uznały jednocześnie, że powód nie przyczynił się do wypadku. Nie mając szelek bezpieczeństwa nie powinien był on zostać dopuszczony do wykonywania pracy przez osobę działającą za pracodawcę. Poza tym szelki nie stanowiły głównego zabezpieczenia przed upadkiem. Kluczowe było to, że rusztowanie było wadliwe. Pracodawca nie powinien był dopuścić powoda do wykonywania pracy na wysokości.

Wyrok sądu okręgowego

Sąd okręgowy uznał, że powodowi należy przyznać zadośćuczynienie w kwocie 110.000 zł. Zasądził na jego rzecz również zwrot kosztów leczenia, zwrot kosztów transportu oraz zwrot kosztów opieki. Sąd przyznał także powodowi rentę wyrównawczą po ok. 1392 zł miesięcznie. Zasądził też od na rzecz powoda skapitalizowaną rentę wyrównawczą za okres wcześniejszy.

 

Częściowa zmiana wyroku

Z wyrokiem sądu okręgowego nie zgodziły się obie strony. Sąd apelacyjny uznał, że apelacja powoda była zasadna w części. W związku z tym sąd odwoławczy podwyższył przyznane powodowi zadośćuczynienie do kwoty 160.000 zł. Sąd apelacyjny uznał, że niższe zadośćuczynienie nie było sumą odpowiednią, biorąc pod uwagę dramatyczne skutki wypadku. Powód nie może pracować na ogólnym rynku pracy, jest osobą o znacznym stopniu niepełnosprawności. Może zarobkować jedynie w warunkach pracy chronionej. Powód wymaga stałej rehabilitacji - podkreślił sąd apelacyjny. Sąd ten uznał jednocześnie, że apelacja pozwanego była bezpodstawna. W związku z tym ją oddalił. Sąd odwoławczy podkreślił, że pozwany nie mógł domagać się oddalenia powództwa w zakresie renty.

Zarzut przedawnienia

Sąd apelacyjny stwierdził, iż roszczenie powoda o wypłatę renty uległo przedawnieniu. Powód już w dniu wypadku wiedział o szkodzie, jak i o osobie za nią odpowiedzialną. Zatem w grudniu 2010 r. rozpoczął bieg trzyletni termin przedawnienia roszczenia o rentę. Skoro powód, wystąpił na drogę sądową z żądaniem przyznania mu renty dopiero w październiku 2014 r., to oznacza, że wniósł o to świadczenie, już po upływie terminu przedawnienia. Instytucja przedawnienia służy zapewnianiu bezpieczeństwa w obrocie prawnym. Pozwala ona na uchylenie się przez zobowiązanego do zaspokojenia roszczenia po upływie określonego czasu. Korzystanie z zarzutu przedawnienia to prawo pozwanego. W niektórych jednak przypadkach może być ono uznane za nadużycie - podkreślił sąd apelacyjny.

Sprzeczność z prawem

Zarzut przedawnienia roszczenia nie jest skuteczny, gdy jego podniesienie godzi w zasady współżycia społecznego (art. 5 k.c.). Dotyczy to tych sytuacji, gdy w odczuciu społecznym nie można pogodzić zarzutu przedawnienia z powszechnie respektowanymi normami. Nadużycie zarzutu przedawnienia odnosi się wyłącznie do sytuacji wyjątkowych, jeśli zostaną udowodnione nadzwyczajne okoliczności. Tak było w tej sprawie. Pozwany nie mógł podnieść skutecznego zarzutu przedawnienia wobec powoda. Zarzut ten był bowiem sprzeczny z zasadami współżycia społecznego. Znaczenie ma to, że poszkodowany uległ znacznemu uszczerbkowi na zdrowiu. Nie bez znaczenia jest również i to, w jaki sposób postępował pozwany bezpośrednio po wypadku powoda.

Zachowanie pracodawcy

Z zeznań pozwanego wynikało, że gdy otrzymał telefoniczną informację o wypadku powoda, dowiedział się, że ten nie może poruszać nogami. Pozwany był oddalony od miejsca zdarzenia. Nie polecił jednak, by wezwano pogotowie ratunkowe. Nakazał, by jego pracownicy wstrzymali się z dalszymi czynnościami do czasu, gdy on dotrze na budowę. Pozwany dojechał na miejsce zdarzenia po ok. 40 minutach. W tym czasie poszkodowany został położony przez inne osoby na styropian. Następnie pozwany "dla zaoszczędzenia czasu" uznał, że przewiezie powoda do szpitala firmowym busem. Zachowania pozwanego sąd odwoławczy określił jako wstrząsające dla każdego postronnego obserwatora. Zdaniem sądu, świadczyły one o tym, że pozwany traktował swoich pracowników w sposób przedmiotowy. Pozwany jako pracodawca rażąco naruszał obowiązek dbałości o ich życie i zdrowie.

Wyliczenia powoda

Sąd apelacyjny zwrócił też uwagę, że powód był w stanie udowodnić wysokość faktycznie uzyskiwanych zarobków dopiero w toku procesu sądowego. Pozwany bowiem płacił część pensji "bez podatku w kopertach". Okoliczność ta miała również wpływ na późne wystąpienie z roszczeniem o rentę. Zatem, w realiach sprawy, nie można było przyjąć, że pozwany skutecznie mógł powoływać się na przedawnienie tego roszczenia. Stąd jego apelacja została oddalona.

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 12 kwietnia 2018 r., III APa 5/18*, LEX nr 2503361.